W stolicy Kosowa wylądowałem o 5 rano, przed 7 wyruszyłem na zwiedzanie, kilka minut po 10tej byłem już spakowany w busa do Skopje. Byłem zmęczony, miałem lekki kryzys samotnej podróży, było trochę nudno, zero człowieka z aparatem, a jednak... bardzo polecam.
Dużo ciekawych "motywów" do obserwacji.
Ponadto jest tam bardzo tanio, na rynku (standard wiejski) sprzedawca targował się sam ze sobą i chciał mi sprzedać bardzo grubą bluzę z logo Armaniego za 10euro, nie skorzystałem. Kebab za 1euro natomiast pamiętam do dzisiaj. Bardzo dobry. Pamiątki za grosze.
Wszechobecne flagi Albanii i USA, zastanawia się człowiek w jakim kraju się znajduje. Życie wydaje się płynąć spokojnie, nie widać wojska na ulicach, biedy też raczej nie (ale to stolica, byłem tylko w centrum). Miasto rozbudowuje się przy wsparciu zachodnich funduszy (zob. budynek rządowy), to widać.
Pomnik Billa Clintona, pomnik, katedra i deptak Matki Teresy, biblioteka odwołująca się z architektury to struktury ludzkiego mózgu (przez jeden z portali turystycznych zaliczona do najbrzydszych budynków na świecie, ale chyba nie jest aż tak źle :). Co tam jeszcze takiego było. Hmmm, pomnik albańskiego bohatera narodowego z walk przeciw Turkom w XV wieku. Bill Clinton, Tony Blair, jakaś amerykańska szkoła, wystawa.
Busy do Skopje (5,5 euro) kursują często, czas przejazdu mniej niż 2h (część na granicy, ale bezproblemowo). Dworzec prawie jak w Kościerzynie, prawie.