City Hostel - sympatyczny właściciel i atmosfera, cena ok. 12euro w dormie (ze śniadaniem). W połowie drogi między dworcem autobusowym (nowoczesny, przeszklony, nowoczesny) a starym dworcem kolejowym. Po drodze na ulicy ucięty łeb świniaka leżał. Te kontrasty rzuciły mi się w oczy błyskawicznie. Wyszedłem z hostelu minąłem klasztor św. Petki, potem park pachnący socjalizmem, koło budynku dworca "świątynia Tity" i restauracja jugosławiańska. Czas się zatrzymał w 1963 roku. Po trzęsieniu ziemi. Wskazuje ten moment zegar na budynku dworca. Przy deptaku Macedonia próbują "coś ruszyć", projekt rozbudowy miasta, pomnikowa mania, barokowe budynki w XXI w., Aleksander Wielki w budowie. Ciekawie jak to będzie wyglądało za kilka lat. Na dzień obecny - mi nie przeszkadza. Lubie pomniki. Doszedłem do rzeki Wardar, do kamiennego mostu, widoczna twierdza Kale.
Za rzeką część albańska, widać już meczety, ale "starówka" nie jest tak orientalna jak w Sarajewie, święto narodowe (dzień niepodległości), raczej pusto, pamiątkowy dom Matki Teresy zamknięty. Ludzie na spacerze nad rzeką, dzieciaki na desce. Wracam z myślą wypożyczenia roweru w dniu następnym i ruszenia w stronę albańską i na twierdzę.
Nad stroną macedońską, prawosławną na wzgórzu górującym nad miastem wznosi się Krzyż Milenijny, ma 66metrów wysokości, jeden z najwyższych, jeśli nie najwyższy, na świecie. Oni to lubią. Postawić wielki krzyż na stronie chrześcijańskiej, tak żeby ci z drugiej strony rzeki, muzułmanie mogli na niego patrzeć. Tak samo jest w Mostarze. Z drugiej strony to islam wznosi minarety u stóp chrześcijańskich kościołów, np. w Damaszku. "Walka" trwa. Trochę jak w Korei, gdzie w strefie granicznej montowane są głośniki, z których wydobywa się głos próbujący przekonać drugi naród koreański, że "Nasz przywódca jest lepszy od waszego!!!".
Ciężko nie przekonać, wiadomo, że Kim Ir Sen i jego syn, i jego synowie, oni są wręcz boscy...