https://www.facebook.com/KaszebeTeam?ref=hl
Zadecydowaliśmy szybko opuścić Taszkient i jechać w stronę Ałmaty, byłej stolicy Kazachstanu. Skoda sprawiała lekkie problemy, system chłodzenia uniemożliwiał wjazd do górzystego Kirgistanu. Ponadto mieliśmy mocno ograniczony czas i postanowiliśmy skupić się na historycznej części projektu.
W Ałmaty zamierzaliśmy zrobić techniczny przegląd po rajdzie. Jechaliśmy blisko 1000-km bardzo dobrą szosą Taszkient-Biszkek-Ałmaty. Została ona poprowadzona za poprzedniego systemu, granice i wizy zmusiły nas do odbicia gorszą trasą przez kazachskie miasto Shu.
Posiłek zjedliśmy w dużym, bogatym mieście Taraz (do 1995 roku Dżambuł, ok. 400 tys. mieszkańców). Długą drogę umilał nam widok pięknych gór Tienszan po prawej stronie.
Jak to mówią w Kazachstanie "Tysiąc kilometrów, to nie odległość". Od momentu zakończenia rajdu duże, ważne przystanki na naszej trasie dzieliła właśnie taka odległość (Ałmaty-Karaganda, Astana-Czelabińsk, Czelabińsk-Kazań, Kazań-Moskwa). Skoda oczywiście dała radę, mimo że pierwszego dnia września miała duży kryzys. Odbiło nam się tankowanie benzyny 80-tki na granicy kazachsko-uzbeckiej. Skończył się gaz, zmieniły proporcje benzyny dobrej i złej. Na szczęście udało nam się w miarę szybko zidentyfikować problem i o bardzo dobrej godzinie dojechać do Ałmaty.
Na trasie było widać rozwój i kontrasty Kazachstanu. Ciężarówki transportowały rury do gazociągów, gościliśmy w bogatym Taraz i ubogim Shu.
W tamtejszym hostelu spotkaliśmy kilku obieżyświatów, między innymi uczestnika charytatywnego rajdu Mongol Rally (był mocno spóźniony na metę, ale ta rywalizacja rozgrywała się w innej formule od naszej) oraz dwóch Brytyjczyków podróżujących po Azji tandemem.