Podczas całej trzytygodniowej wyprawy tylko w jednym miejscu spędziliśmy "aż" dwie noce. Paradoksalnie była to Ałmaty, miasto moim zdaniem nie zasługujące na dłuższą wizytę. Niestety musieliśmy znaleźć mechanika i zrobić krótki przegląd. Zabrało nam to sporą część dnia. W mieście widać rozwój największego państwa w regionie. Pod galerią handlową zaparkowaliśmy obok Rolls Royca. Metro (obecnie tylko jedna linia) świeci się jak sala balowa w Carskim Siole. Ruch uliczny jak w zatłoczonej zachodniej metropolii. Dwie atrakcje godne zapamiętania: położenie miasta u stóp gór oraz kompleks pięciu skoczni narciarskich (może to jedna atrakcja). Największe miasto Kazachstanu (prawie 1,5 mln mieszkańców) jest jednym z kandydatów do zorganizowania zimowej olimpiady w 2022 roku.
Po zmroku zaszliśmy na reprezentacyjny Plac Republiki (niegdyś siedziba władz państwa). Nic pozytywnego nie mogę o nim napisać. Jest w mieście wyciąg na punkt widokowy, może to jest godne uwagi? Spędziliśmy tu cały dzień, nie odpoczęliśmy. Miasto raczej nas męczyło. Duża zatłoczona metropolia w której nieliczne zabytki, atrakcyjne obiekty nikną. Dobrze, że udało nam się trafić pod skocznie. Na plus można zaliczyć także dwie noce pod rząd spędzone w łóżku.
We wtorek rano opuściliśmy miasto i ruszyliśmy na północ. Tysiąc kilometrów to żadna odległość.