Moje dwie wizyty w Stambule były sponsorowane przez autobus 19 i promy po Bosforze.
Bilety kosztują 1,5 liry (ok. 3 PLN). W autobusach wchodzimy pierwszymi drzwiami, bilet kupujemy u asystenta kierowcy, który ma specjalne stanowisko i sprzedaje bilety. Na promach są automaty i wrzucamy żetony do maszyny.
Firma Varan przewiozła mnie busikiem na stronę azjatycką na przystań Kadikoy, tam spotkałem się z Grisą Romanonovicem i pojechaliśmy 19stką w Azję.
Miasto cały czas się rozbudowuje, oficjalne dane mówią o 13milionach mieszkańców aglomeracji, nieoficjalne nawet o 16-18 milionach.
Dzielnice azjatyckie przypominają polskie nowe osiedla, z tą różnicą, że od czasu do czasu w górę wystrzelają minarety.
Promy na Bosforze (zwłaszcza na otwartych górnych piętrach) to niewątpliwie duża atrakcja, zbliżając się do Złotego Rogu i przystani Eminonu sylwetki Błękitnego Meczetu, Hagii Sofii i Pałacu Topkapi robią się coraz wyraźniejsze. Na Eminonu pełno ludzi, sprzedawców, turystów i miejscowych. Stambuł nie jest typowym "orientalnym" miastem, dużo europejskich i nowoczesnych akcentów, ale więcej krzyku, klaksonów, chaosu na drogach, tłum, każdy coś robi i próbuje coś sprzedać krzycząc.
Przeszedłem się w parku wokół Topkapi (obowiązkowo znajdował się tam pomnik Ataturka), wszedłem do Błękitnego Meczetu (łącznie byłem w nim trzy razy, darmowy wstęp, monumentalne kolumny, wartoooo), po zmroku fontanna na placu między Meczetam a Hagią przyciągała wzrok zmieniając kolory.
Byłem też na dworcu Şirkeci, obowiązkowo Ataturk na złotym popiersiu w holu dworca.
Stambuł był w 2010 roku europejską stolicą kultury, ale jakoś specjalnie tego nie było widać, kilka banerów, wystawa o dorobku cywilizacji islamskiej i to wszystko. Dzień wcześniej było ważne referendum, dużo plakatów, flag (ale flagi to norma turecka). Premiera Erdogana często puszczają w tv, widać to np. podczas rejsu promem.