www.facebook.com/kaszebeteam
Podczas podróży pokonaliśmy ok. 14 200 km.
Złapaliśmy 1 kapcia (pustynia w Uzbekistanie).
Zapłaciliśmy 1 łapówkę (3 września w Kazachstanie).
Całkiem dobry wynik.Tego dnia łapówka "wisiała w powietrzu". Zatrzymywali nas trzykrotnie. Ostatecznie tuż po zmroku zapłaciliśmy 100 dolarów (w ciężkich warunkach negocjowane z 300 USD). Na ubezpieczeniu powinni być wskazani wszyscy kierowcy, nie tylko właściciel. Ponadto niewłaściwe "ścięcie" skrzyżowania oraz niejednolite barwy samochodu.
Podczas naszej podróży nie mieliśmy szczęścia do akwenów wodnych. W zachodnim Kazachstanie, w okolicach Atyrau, nie udało nam się dotrzeć do brzegu cofającego się w tym miejscu Morza Kaspijskiego. Jadąc w stronę Karagandy zatrzymaliśmy się nad jeziorem Bałchasz. Jest to trzecie, po Bajkale i Ładodze, największe jezioro w Eurazji. Brzeg wypełniony był kamieniami, woda sięgała po horyzont. Bałchasz, podobnie jak odwiedzone przez nas wcześniej Morze Aralskie, kurczy się każdego roku na skutek zmian biegu rzek do niego wpływających. Innym ekologicznym wyzwaniem jest powstrzymanie zanieczyszczeń związanych m.in. z rozwojem przemysłu chińskiego. Tworzące „półksiężyc” jezioro ma ok. 16 tys. km², jego długość wynosi ok. 600 kilometrów, szerokość waha się od 10 do 70 kilometrów.
To była prawdziwa radość, wreszcie woda na naszej trasie. W końcu jesteśmy z nad morza !! :)
W Saryshagan nad Bałchaszem czas zatrzymał się na początku lat 90. ubiegłego wieku. Po zjechaniu z głównej szosy skończył się asfalt, bloki mieszkalne były obdrapane, szare i zaniedbane. Wielbłądy przechadzały się pomiędzy śmieciami porozrzucanymi wzdłuż ulic oraz nad brzegiem jeziora.
Były to ostatnie spotkane przez nas wielbłądy, przemierzając obwód karagandyjski przekroczyliśmy także granicę klimatyczną.
Odcinki tysiąckilometrowe zawsze kończą się dla Skody w środku nocy. Tak było także tym razem. Ok. 3 czasu kazachskiego zatrzymałem Skodę na rogatkach Karagandy i poszliśmy spać. Następny dzień planowaliśmy spędzić w hotelu w Astanie.